Piotr Orawski (1962 – 2013)

muzykolog, radiowiec i autor książek

Limeryki

Pani Kaczorka

16/04/2013 00:25:13

Pani Kaczorka z Sojii

nigdy niczego się nie boi.

Brnie przez życie jak w stolicy Moraw,

ludzie brną przez życie, bojąc się śmierci

jak najbardziej słusznie i należycie.

O Róży

14/01/2013 00:54:11

Pan Piotr z Gdyni

różę złapał za nic.

Spuchło mu wszystko okropnie,

zima sroga za oknem,

a on nie wie, co robić.

O pani Helenie

27/09/2012 12:42:05

 

Pani Helena z Katowic

lubiła zwykle nic nie  robić.

Nie  pracowała w ogóle,

czym leczyła wszelkie bóle,

ale nie przestała się nad tym głowić.

O zmarłym żołnierzu

05/09/2012 21:36:04

Na pewnym zmarłym żołnierzu

odnaleziono wiele łupieżu.

Nie mógł jednak pójść do fryzjera,

Bo głowa nie nadawała się teraz.

I co powiesz na to odeszły rycerzu?

Limeryki podróżne – tematycznie różne

19/08/2012 22:58:26

Pani Konstancja z miasta Lipna

była cokolwiek już przekwitła.

Pojechała zatem do Rypina,

napiła się młodego wina,

ale po tej kuracji już nie zakwitła.

 

Mały Piotruś z Waplewa

załatwiał się tam, gdzie nie trzeba.

Miał jednak to wszystko za nic

i nie jechał do Wejherowa-Nanic,

bo ważniejsza dla niego była potrzeba.

 

Duży Piotruś z Zielonej Góry

lubił namiętnie oglądać chmury.

Miał jednak taką przypadłość,

co zabijała mu całą radość,

bo wręcz panicznie bał się burzy.

 

Pani Małgosia z Kwidzyna

chodziła do miejscowego rabina.

„Poradź mi, Rebe, co mam robić?

Czy może tańczyć, czy się zdobić?”

Ale rabin był tylko postacią z kina.

Księdza Mariusza z Zalewa

codziennie rano pot zalewał.

Udał się więc do swego biskupa,

a tam przysłowiowa p…

Od tego czasu już tylko omdlewał.

El Greco

16/08/2012 09:23:26

Malarz El Greco z greckiej Krety

nigdy nie lubił tamtejszej diety.

W Hiszpanii znalazł taką żywność,

która dawała mu pewną pewność,

by nigdy więcej już w życiu nie tył.

O Durerze

15/08/2012 23:23:06

 

Albrecht Dürer z autoportretu

zawsze patrzy na mnie nie tu;

nie tu gdzie siedzę i jestem

i coś tam językowo pieszczę,

chociaż żaden ze mnie Winnetou.

O Brucknerze

14/08/2012 17:54:07

Jak na Brucknera nie huknę,

to nic z jego dzieł nie wybuchnie.

Pisał to wszystko bez granic,

cierpliwość ludzką mając za nic

i kto mu z tego coś uszczknie?

Fledermaus

11/08/2012 09:15:07

Pan Fledermaus z centrum Wiednia

mawiał, że kiedyś doczeka tego dnia,

w którym z nietoperza zrobi się kaczka,

w dodatku cała w pysznych buraczkach,

ale nadzieja była to płonna, mimo że przednia.

O scherzu

11/08/2012 09:12:06

Wiedziałem, że za jednego herza

można było dostać fajnego scherza.

Czy ono było w h-moll,

czy – broń Boże – w a-moll,

tego nie dowie się innowierca.

Limeryki – pułkowniki

07/08/2012 17:39:29

Kapitan Gwiżdż Jerzy z Gniezna

na strzelaniu w ogóle się nie znał,

chociaż mówił, że tak właśnie trzeba,

bo kule przecież spadają z nieba,

ale nikt myśli tej nie okiełznał.

 

Starszy sierżant z Łomży

nigdy nie lubił komży.

Poszedł na pieszą pielgrzymkę,

odnalazł tam swoją winkę

i już niczego nie drąży.

 

Pan pułkownik z Ełku

nie lubił dużego zgiełku.

Wyjechał jednak na corridę:

„O jakie duże byki widzę”.

I wylądował w końcu w Melku.

 

Starszy sztabowy Karol Bania

Zmienił się nie do Poznania.

Gdy wylądował w Warszawie,

przy dużej czarnej kawie,

to zmienił nazwisko na Kania.

 

Porucznik Absynt ze Szczecina

nie lubił starego wina.

Napił się więc kiedyś whisky,

ale od tego wargi mu obwisły

i alkoholu w jego życiu już ni ma.

 

Chorąży Płatek z Torunia

praktycznie niczego nie umiał.

Wysłano go na szkolenie do NATO,

a on stwierdził, że chce coś za to,

niczego jednak nie wskórał.

 

Generał Tłuczek Antoni z Gniezna

twierdził, że tego miasta nie zna.

Zaprowadzono go więc do katedry

i stwierdził dopiero wtedy,

że była to intelektualna lewizna.

 

Komandor Hilary Kozioł z Andory

chciał bardzo pozbyć się żony.

Wyjechał zatem do Chile,

by jego męskość rosła w siłę,

ale nie otworzył puszki Pandory.

Henryk Walezjusz z Polski

nie lubił Koniecpolskich.

Wolał jurnych kadetów z wojska,

by hasać z nimi na końskach,

ale i tak uciekł do swojskich.

 

Major Figiel Euzebiusz z Opola

miał trochę własnego pola.

Rzucał więc tam granatami,

bezpieczeństwo mając za nic,

aż trafił w siebie i wszystko olał.

 

Limeryki seria 2

28/07/2012 14:31:37

Pani Bibianna z Intercity

uwielbiała dzikie wybryki.

Szła wieczorem do miasta,

kupowała dużo masła

i karmiła nim koniki.

 

 

Pan Hippolit z Wrocławia

miał słabość do puszczania pawia.

Wypuszczał go zwykle z klatki

zazwyczaj na małe randki,

z czego cieszyła się pewna kania.

 

 

Mały Oleś z Oleśnicy

bardzo bał się gruźlicy.

Wziął tysiąc różnych tabletek,

od czego zwiądł mu napletek

i skończyło się na odbytnicy.

 

 

Starszy pan z Siemiatycz

nie lubił liczyć torsów kaczych.

Wolał rachować gąski,

choć był to grunt bardzo grząski,

podobnie jak liczenie nóg raczych.

 

 

Jakaś pani z Rzeszowa

nie lubiła ludzi z Krzeszowa.

Pojechała do Wołowca

najadła się dużo owsa

i polubiła ludzi z Krakowa.

 

 

Katarzyna Wielka ze Szczecina

zrobiła w Rosji klina.

Została cesarzową,

władczynią nieugodową,

która sprawiła, że Polski ni ma.

 

 

Stary Fryc z Poczdamu

miał w sobie wiele chamu.

Był dyktatorem absolutnym,

w postępowaniu bardzo butnym,

który nie mógł się obejść bez Postamtu.

 

 

Pewien filozof z Sorbony

bardzo nie lubił swojej żony.

Spermutował i stał się kobietą,

z płcią, niestety, nie tą

i stan ma nadal wolny.

 

 

Duży Jiři z Pragi

uwielbiał zażywać dragi.

Brał je codziennie ponad miarę,

nie patrząc na zegarek

i w końcu pozostał nagi.

 

 

Hippolit z miasta Oslo

Bluzgał językiem dość ostro.

Mówił wyrazy na k… i ch…

Także d… była kąśliwa jak rój,

ale uważał, że tak jest bosko.

 

Pani Mariola

27/07/2012 22:30:41

Pani Mariola  z Koła,

udała się do doła.

Spędziła tam dni parę,

nie licząc na żadną karę,

ale użądliła ją wtedy pszczoła.

Pan Innocenty

27/07/2012 22:10:53

Pan Innocenty z Wiscenny

nie lubił robić pointy.

Gdy go ktoś pytał o sens

mówił, że nie jest to kęs

i odsyłał do ksiąg Awicenny.

Wielka Dama

27/07/2012 21:55:12

Wielka Dama z Krakowa

nie była już bardzo młoda.

Układała więc limeryki,

bo duch w niej drzemał dziki,

mówił: Wystarczy, kiedyś dasz choda.

Pani Wiesława

27/07/2012 21:37:00

Pani Wiesława z Gniewina

napiła się złego wina.

Miała potem kłopoty,

zwłaszcza za swoim płotem,

gdzie wzywała na pomoc dżina.

Duża Aniela

25/07/2012 14:48:46

Duża Aniela z Białegostoku

nie umiała zrobić prostego skoku.

Zakładała wciąż nóżkę na nóżkę,

nie licząc się ze swoim brzuszkiem

i w końcu zleciała z płaskiego stoku.

Pan Henryk z Ryk

25/07/2012 14:21:17

Miły pan Henryk z Ryk

miał w domu duży grzyb.

Myślał, że jest to sromotnik,

chociaż nie mówił mu o tym dotyk,

a okazało się, że był to wielki byk.

Pani Helena z Helu

23/07/2012 12:50:38

 

Pani Helena z Helu

miała kochanków wielu.

Najbardziej lubiła Karola,

bo jego chuć była spora,

zwłaszcza w angielskim zielu.

Limeryki z wakacji

21/07/2012 13:03:59

Jest jakiś człowiek z Faro,

który czuł się bardzo staro.

Pojechał do Cordoby,

napił się świeżej wody

i od razu wszystko mu zajarało.

 

 

Są takie psy z Fikakowa,

które na co dzień boli głowa.

Pojadą do Źródła Marii,

gdzie nikt nic nie ogarni

i miesza się im tylko mowa.

 

 

Jest takie osiedle w Kacku,

gdzie żyje wielu Jacków.

Część z nich się przechrzciła,

wściekle się znarowiła

i nie ma już tak wielu Kacków.

 

 

Pewna paniusia z miasta Łodzi

mówiła, że nic jej nie obchodzi.

Nie przejmowała się niczem,

za pan brat była z Nietzschem,

ale twierdziła, że nie o to chodzi.

 

 

Jest takie miasto – Częstochowa,

w którym Marysia często się chowa.

Jedzie potem do Katowic,

gdzie nigdy nie da się złowić

i w ten sposób jest bardzo zabawowa.

 

 

Raz pewien człowiek z Warszawy

bardzo chciał się napić kawy.

Ale ponieważ jego zwłoki

pełne były starej koki,

pił kawę wyłącznie na aby-aby.

 

 

Pan Antoni z miasta Kutna

miał rozum babci, która była butna.

Te buty kiedyś rozwalił

i nawet się na to nie żalił.

Taka to była baba z Kutna.

 

 

Pewna miła pani z Gdańska

nigdy nie lubiła chlaństwa.

A gdy połknęła dwa złote,

mówiła, że odda potem,

podczas wielkiego draństwa.

 

 

Był starszy pan z Sopotu,

który nie znosił potu.

Własny uważał za śmierdzący,

innych za odrażający,

wybaczał pot tylko swemu kotu.

 

 

Raz pewien pan z Iwińska

nigdy nie lubił tego świństwa.

Nazywał je po imieniu

w całym jego kwitnieniu

chociaż nigdy nie zbadał tego świństwa.

 

 

Był pewien pan z Iwiczy,

który nie znosił ulicy.

Chodził własnymi drogami,

gdzie wszyscy zawsze są sami

i nie znają lwicy lewicy.

 

 

Mateusz Kozioł z Koła

zawsze kogoś tam wołał.

Przyjdź tu – nalegał bardzo,

nie licząc się ze swą wargą,

która wygięła się na kształt koła.

 

 

Pewien miły pan z Bydgoszczy

wybrał się raz do Choroszczy.

Nie wiedział jednak jak pisać

tę dziwną nazwę dzisiaj,

więc od razu poszedł się ostrzyc.

 

 

Jest taka knajpa w Katowicach,

w której nikt nie zachowuje lica.

Twarze mają z reguły krzywe,

miny niezbyt prawdziwe,

a krewnych zwykle w Pabianicach.

 

 

Raz jeden młody człowiek z Moskwy

Mózg miał podobno bardzo ostry.

Chodził godzinami po Okęciu,

wszystkich do siebie zniechęcił

i niestety nadal był dość prosty.

 

 

U Mozarta w Wiedniu

była Królowa Nocy we dniu.

Piszczała jak oszalała,

chrypiała jak omdlała

i zeszła śmiertelnie w dedniu.

 

 

Karajan w Salzburgu,

mieszkał w starym murku.

Wyjechał do Berlina,

gdzie nie da się żyć bez klina,

wrócił więc do Austrii, by robić nurku.

 

 

Jerzy Maksymiuk z Podlasia

bardzo szybko sobie hasał.

Koncerty brandenburskie Bacha

były cokolwiek jak cha-cha,

ale nikt nie krytykował ich hopsasa.

 

 

Był pewien Piotr z Gdyni,

co nigdy niczego nie czynił.

Jeśli już coś zrobił,

to bardzo się narobił

i musiał najeść się tłustej dyni.

 

 

Jestem Rafałem z Fikakowa,

codziennie nawala mi głowa.

Jeśli wezmę małą tabletkę,

taką milutką kokietkę,

to fikam stąd aż do Skoczowa.

 

 

Był kiedyś mądry pan w Kutnie.

który obiecał, że nigdy sobie nie utnie.

Jednak bindasz miał tak dostały,

że nie wlazł w żadne famurały.

I obciął sobie bindasza tym chutniej.

 

 

Pani Magda z miasta Płońska

nie lubiła dużego końska.

Pojechała do Łomianek,

by załatwić trochę sprawek

i stała się drakońska.

 

 

Pan Szczepan z Tczewa

co dzień wszystko olewał.

Pojechał do Pelplina,

gdzie nic już ni ma

i olewać w ogóle nie trzeba.

 

 

Mały Jurek z Malborka

bał się zawsze dużego worka.

Poszedł kiedyś na zamek

Zrobić sobie trochę reklamek

I zostawił tam swego wisiorka.

 

 

Antek Warchoła z Morskiej Krynicy

Był generalnie na nicy.

Gdy jednak pojechał do Kątów

Nabył się nowych żądłów

I kąsał na całej ulicy.

 

 

Był pewien ptaszek z Egiptu,

co nigdy nie znosił blichtru.

Tu uszczknie kawałek tortu,

tam znowu poleci do portu,

ale nigdy nie jada gipsu.

 

 

Otyły młody pan z Malborka

miał wielką słabość do torta.

Jadł go całymi garściami,

przeważnie za grubymi ścianami,

a na koniec wsadził sobie do gardła korka.

 

 

Pewna starsza kobieta z Kowna

mówiła, że nigdy się nie odda.

Pojechała jednak kiedyś do Wilna,

gdzie na ulicy o nazwie Gnilna

oddała się, niestety, do dna.

 

 

Raz pani Penelopa z Hiszpanii

Wybrała się na urlop do Danii.

Leciała pół dnia samolotem,

wylądowała i zasnęła potem

i nie wiedziała, że jest we Flandrii.