Piotr Orawski (1962 – 2013)

muzykolog, radiowiec i autor książek

O trzech wielkich książkach Jose Lezamy Limy

Dodaj komentarz

  27/03/2013 09:22:57

      Gdybym miał wskazać trzy najważniejsze książki mojej młodości, tej znaczonej dojrzewaniem nie tylko fizycznym, ale przede wszystkim intelektualnym, to są to najwybitniejsze dzieła Jose Lezamy Limy, pisarza z dalekiej Kuby, który dla wielu wyznaczył kształt nowożytnej literatury: powieściRaj i Oppiano Licario oraz cykl wyrafinowanych esejów Wazy orfickie. Pierwszy był Raj, wydany przez krakowskie Wydawnictwo Literackie w serii Proza iberoamerykańska w roku 1979. Zabierałem się do czytania tej powieści kilka razy. Dla siedemnastolatka, który od wczesnej młodości był oswojony z literaturą, było to wyzwanie niezwykle trudne. Czytałem ją blisko rok i była to jedyna powieść, w której na ostatniej stronie zapisałem datę ukończenia lektury: 27 kwietnia roku 1980. Może to śmieszne, ale w mojej biografii ważne. Takich faktów nie sposób zapomnieć. Dla mnie wtedy było to odkrycie wszechświata, właśnie Raju, jeśli rozumieć to i jak metaforę, i jak dosłowność. W numerze 14 „Kultury” z 8 kwietnia roku 1979 znalazłem recenzję powieści Jose Lezamy Limy, która wyszła spod pióra znakomitego pisarza i noblisty, Maria Vargas Llosy: „Raj”: summa poetica, zamiar nieosiągalny”: W pewnym błyskotliwym szkicu zatytułowanym „Zamiary nieosiągalne” chilijski pisarz Jorge Edwards zajął się niedawno ustaleniem powinowactwa, związku między wielkimi dziełami prozy, których autorzy postawili sobie za cel wyczerpanie tematu wiedząc, że jest on w swej istocie niewyczerpalny, zamknięcie w jednej książce całego świata z natury nieskończonego, uwięzienie czegoś, co nie ma początku ani końca. To rzeczywiście był zamiar nieosiągalny, ale zarazem odkrycie takiej konstelacji literackiej, która ociera się o totalność nie tylko samego pisania jako zdolności układania słów, ale przede wszystkim jako oglądu i próby zrozumienia i naszego losu, i naszego świata. Jose Lezama Lima opowiada w Raju historię – jak w każdej powieści być powinno – ale zarazem wplata w jej tok pasjonujące eseje, traktaty filozoficzne, rozważania o istocie życia i bycia. Jest przy tym bardzo wszechstronny, stosując rozmaite techniki i formy literackie, które sprawiają, że jego powieść jest też dziełem totalnym, jak rzeczywistość, o której pisze. Rzadko się zdarza, by dzieło sztuki literackiej było tak niewyczerpalne w świecie opowieści, przypowieści, semantyki i symboliki. Oppiano Licario to kontynuacja Raju, rzecz równie fascynująca, jak pierwsza wielka powieść Lezamy Limy. W obu z nich uderza koloryt Ameryki Łacińskiej, ale jest on również europejski, a właściwie ogólnoświatowy, bo Lezama udowadnia nam, że kultura i myślenie to jedność, że ludzie zadają sobie te same nurtujące pytania pod każdą szerokością geograficzną i na każdym kontynencie. Jest jeszcze jedna rzecz, która fascynuje w jego pisarstwie – niesamowita barokowość myślenia, przy czym rzeczownik ten nie ma żadnych cech pejoratywnych, jak kiedyś postrzegano barok jak styl sztuki czy kultury. Oznacza tylko tyle, że jest bogactwem, nadmiarem, eksplozją wyobraźni i intelektu, jak w najpiękniejszych barokowych świątyniach, które są mikrokosmosem i makrokosmosem, światem samym w sobie, zamkniętym we własnej przestrzeni. Wazy orfickie to zupełnie inna historia. To cykl dziewięciu znakomitych esejów, w których Lezama Lima tworzy znakomitą syntezę dawnych kultur: greckiej, rzymskiej, egipskiej, chrześcijańskiej i Ameryki Łacińskiej, pokazując źródła naszej tożsamości, a przy tym pisze o istocie i godności poezji oraz o roli wyobraźni nie tylko w sztuce, ale i ludzkiej przestrzeni widzenia i rozumienia świata. Cytaty z Biblii sąsiadują tam z cytatami wielkich pism antycznych różnych kultur, tworząc zdumiewającą jedność intelektualną i kulturową, co potwierdza sposób postrzegania świata wielkiego Kubańczyka jako integralnej całości bez względu na to, gdzie się żyje, pod jaką szerokością geograficzną, na jakim kontynencie, w jakim kraju. Pięknie napisał o Lezamie Limie Rajmund Kalicki, tłumacz Waz orfickich w posłowiu do zbioru esejów: Czytać Lezamę to płynąć ku nieznanym wyspom, to dać się nieść morskim prądom i nie widzieć brzegu. Być może dlatego Borges, kiedy pokazano mu kilka tych magmatycznych szkiców, wykrzyknął, że kubański poeta rozmyślnie sieje zamęt. Stwierdzenie autora Fikcji, zawierające tę samą intencję, co słowa celnika Mateusza: „A modląc się nie bądźcie wielomówni jak poganie, albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności wysłuchani będą”, podchwycili niektórzy krytycy kierowani pokusą łatwego przeciwstawienia sobie twórczości Argentyńczyka i Kubańczyka. Myśli Borgesa zdają się uciekać przed napastliwymi mrokami, Lezama wdziera się natomiast w ciemności i szuka tam nowych obrazów. A przecież to horror vacui, lęk przed pustką, każe obu pisarzom zapełniać ją słowami: kryształowo logiczne myśli jednego służą tutaj temu samemu, co obrazy drugiego, a ich nadmiar czyni z Borgesa i Lezamy pisarzy barokowych. Są nimi w takim samym stopniu, w jakim barokowa jest cała Ameryka Łacińska. Warto czytać Lezamę, choć nie jest to lektura łatwa. Wymaga ciągłej uwagi, wzbudzenia wyobraźni i sprawności intelektu, ale nagrodą za te trudy jest wielka satysfakcja zrozumienia, poznania i odczucia. Jak mawiała moja polonistka z I LO w Gdańsku: potęgą trudów zdobywa się szczyty. Jednym z takich szczytów był dla mnie i jest Jose Lezama Lima.

Dodaj komentarz